Lekcje śpiewu – czy to jest jeszcze dla mnie?

Prowadząc od ćwierć wieku Szkołę Wokalno-Aktorską w Krakowie niejednokrotnie w trakcie rozmowy dotyczącej lekcji, czy ogólnie nauki śpiewu już na wstępie padało pytanie: czy ja nie jestem za stara lub za stary na tego typu aktywność? Bardzo wielu rozmówców bowiem poukładawszy sobie życie osobiste i zawodowe, mając wreszcie trochę wolnego czasu dla siebie , chciałoby powrócić do pasji, zamiłowań z młodości, które los, wybór innej ścieżki życiowej czy kariera zawodowa nie pozwoliła im zrealizować. Bywa czasami, że ową pasją były działania artystyczne, w tym śpiew lub marzenia, by zostać aktorem albo ogólnie człowiekiem sceny. I przychodzi właśnie moment, w którym nie możemy już dłużej odkładać owego hobby, chcemy coś z tym zrobić, ale pojawia się pytanie. Czy to nie za późno? Szkoła aktorska, wokalna czy ogólnie szkoła muzyczna, to przecież miejsca dla młodych osób – strofujemy się w myślach. Na szczęście czasy się zmieniają i to, co kiedyś uchodziłoby za fanaberie, dziś może być traktowane jako…

No właśnie i tu proponuję podzielić się kilkoma refleksjami, jakie pojawiają się z chwilą, gdy oferujemy współpracę dojrzałemu entuzjaście nauki śpiewu. Pierwszą wątpliwość, którą staramy się usunąć to blokada, która wynika z przeświadczenia, że dojrzałemu człowiekowi nie wypada chodzić już do szkoły, w tym do szkoły aktorskiej czy muzycznej. Chętnie dzielimy się wówczas informacjami, jak to wygląda w krajach na zachód od naszej granicy.

Najbardziej spektakularnym przykładem, o którym chętnie opowiadam nie jest szkoła muzyczna czy wokalna, ale coś, co dorosłą osobę może jeszcze bardziej onieśmielić – Instytut Dalcroze’a w Genewie. Tam dorośli ludzie zakładają getry i wraz z dużo młodszymi uczą się trudnej, ale niezwykle rozwijającej rytmiki. Poprzez ruch korygują nie tylko swoją postawę, ale również trudną sztukę koordynacji ruchowej i improwizacji. To prawie jak wrócić do przedszkola. Ale tam nikt z tym nie ma żadnego problemu. Traktuje to jako świetną zabawę i trening swojego mózgu oraz ciała. Lekcje śpiewu w zestawieniu z tymi działaniami wyglądają jak bardzo poważne, wręcz nobliwe zajęcie.

Kolejną rzeczą, którą staramy się skorygować, to przeświadczenie, że nauka aktorstwa, a zwłaszcza nauka śpiewu – to rodzaj ekshibicjonizmu. No dobrze, tłumaczymy – nawet jeżeli ktoś zobaczy nasze wnętrze, zarówno to fizyczne (opuszczając żuchwę możemy zdradzić np. stan naszych migdałków) czy emocjonalne (jaka ona egzaltowana), to przecież do licha, uczmy się dystansu do samych siebie. Pozwala to odrzucić chorobliwie przesadną często dbałość by być teflonowym, nieskazitelnym, w konsekwencji mdłym i sztucznym. Uwalniając swoją ekspresję, czy to podczas śpiewania, czy deklamacji leczymy często nasze kompleksy, wyzwalamy pozytywną energię, stajemy się czasami kimś więcej, niż jesteśmy. Czasami bywa, że lekcje śpiewu u słuchacza mogą rodzić wyrzuty sumienia, że to strasznie próżne i megalomańskie zajęcie. Wszyscy, mam nadzieję, pamiętamy historię o koniku polnym i jego dość „swobodnym” podejściu do życia. Ale to ostatecznie dzięki niemu wszyscy doświadczyli niezapomnianych wzruszeń i radości w końcówce opowiadania. Nauka śpiewu ma dostarczyć owej radosnej beztroski, bez której sens życia byłby pojęciem bardzo zubożonym. Nawiasem mówiąc, dobra szkoła aktorska lub muzyczna powinna bardzo przestrzegać, aby w trakcie edukacji nie pozbawić słuchacza owej radości tworzenia muzyki czy kreowania sztuki aktorskiej.
W dwudziestopięcioletniej historii edukacji w Szkole Wokalno-Aktorskiej w Krakowie niejednokrotnie zdarzyło się edukować osoby, które oprócz tego, że weszły już w wiek średni, to wraz z owym wejściem wniosły zgubne nawyki, a czasem i nałogi. Wówczas lekcje śpiewu stanowiły nie do przecenienia rodzaj terapii, w której miarą postępu był nie tylko klarowny, coraz bardziej dźwięczny głos, ale również np. ilość zredukowanych, niewypalonych papierosów. Osobną niezwykle ważną kwestią, dotyczącą wszystkich grup wiekowych w tym osób w wieku dojrzałym jest fakt, iż nauka śpiewu może stanowić niezwykle skuteczną formę arteterapii. Do dziś pamiętam osobę, która piastując ważną funkcję społeczną mówiła „…zdecydowanie bardziej wolę wydawać pieniądze na lekcje śpiewu niż na kozetkę u psychoterapeuty”.

Nasze zajęcia odbywają się często (i to najlepsza forma) w pewnym kontekście społecznym, pewnej artystycznej atmosferze. W przypadku każdej szkoły artystycznej to rzecz niezwykle ważna, aby taką atmosferę stworzyć. W naszej Szkole Wokalno – Aktorskiej wspólne koncerty, spektakle, wspólne odkrywanie i doskonalenie języka muzyki jest nie do przecenienia w uzyskaniu nie tylko wiedzy, ale również dobrego samopoczucia i chwil radości. Często dla osób w średnim wieku edukacja wokalna ma również bardzo praktyczny wymiar. Chodzi o, jak to nazywają psychologowie, stres wywołany ekspozycją publiczną. Jeżeli w końcu odważę się wyjść na scenę panować nad gestem, głosem, prowadzeniem linii melodycznej słuchając jednocześnie akompaniamentu, to problem publicznego wystąpienia w pracy zawodowej czy uroczystości rodzinnej przestaje być problemem. I jeszcze na zakończenie (jeżeli ktoś się jeszcze waha) jeżeli szukamy czegoś, co najpełniej daje szanse na bliski kontakt z Bogiem (Mahometem, Buddą, Jahwe), to nieuchronnie czeka nas spotkanie ze sztuką. Zapraszamy, lekcja śpiewu to coś więcej, niż nam się często wydaje i to lekcja również dla Ciebie.